Kup pan demo

Jakiś czas temu świat obiegła informacja o tym, że do najnowszej części Ninja Gaiden będzie dołączona wersja demonstracyjna gry Dead or Alive 5. Zabieg prawidłowy, bo z punktu widzenia marketingowego  nowa część przygód Hayabusy znajdzie dzięki temu więcej nabywców, a do tego fani dostaną wersję testową ich ulubionej bitki. Wszyscy szczęśliwi. Jednak pierwszy zgrzyt pojawia się kiedy zaczynamy grzebać w informacjach wyciekających z obozu Koei-Tecmo.
Honmaru poinformowało, że posiadacze konsol sygnowanych logiem Sony dostaną Hayate i Ayane, zaś nabywcy produktu M$ będą mogli obijać mordy przy użyciu Hayabusy i Hitomi. Nie wiem czy tego typu zagrywka jest w porządku, bo jednak wiemy o tym, że gry wideo niejednemu zrobiły z mózgu brązową, śmierdzącą breję i zapewne znajdą się tacy co kupią wersję na obie konsole, aby tylko móc dostać w swoje łapy cztery postacie.

Jeśli takie zagranie ze strony wydawcy wydaje się być mało szlachetne, to aż gębę zatyka informacja o tym, że za 99$ będzie można stać się szczęśliwym posiadaczem pełnej wersji testowej (?!) w której będzie można pokierować czterema postaciami. Pod jednym warunkiem – edycję limitowaną (z jakimiś śmieciami) Ninja Gaiden 3 nabędziemy w sieciach sklepów Gamestop lub EB Games (tyczy się to północnej ameryki). Sama cena edycji limitowanej, produkowanej taśmowo i fabrycznie, zwana z nóg, ale sam fakt że dodatkowo płacimy za wersję demo, która winna przekonać do zakupu Dead or Alive 5, jest wyraźnym pokazem skurwysyństwa i nieprzeciętnej chciwości ze strony wydawcy. Oczywiście mogą się znaleźć malkontenci, obrońcy praw wielkich korporacji, którzy stwierdzą, że to tylko bonus do wersji limitowanej, który dostaje się za darmo. Nic bardziej mylnego, bo świecie dużych pieniędzy nie ma nic za darmo, wszystko jest opłacone przez odbiorcę, nabywcę danego produktu.

Gracze już nie raz pokazali że są najgłupszym klientem na tym padole – kupią niemal wszystko co się im wciśnie: gry na cztery godziny, DLC z byle gównem, czy w końcu gry które są kopiami ich poprzedniczek. Stąd też moje zmartwienie, bo jeśli znajdą się nabywcy tego drogiego dema, to możemy być pewni że inni wydawcy podchwycą ten pomysł i sprzedawanie reklam produktów, bo tym jest właśnie demo gry, stanie się czymś zwyczajnym.

W takich momentach kibicuję piratom.