RO: Szmupowisko I


Niedziela to idealny czas na obijanie się. Człowiek może leżeć do góry brzuchem przez cały dzień i absolutnie nikt nie ma prawa zwrócić uwagi. Przecież nakazano nam wypoczywać tego ostatniego dnia tygodnia i pod żadnym pozorem nie chwytać się żadnej pracy. Więc mięsień piwny na wierchu, w jednej dłoni papieros, w drugiej kufel ze złocistą zawartością. Wypoczynek, ahh, coś wspaniałego. Tylko powiedzcie mi do ciężkiej cholery, jak tu wypoczywać, kiedy w moim kierunku zmierza masa pocisków?!

 

Echoes – Geometry Asteroid Wars

Jednym z najbardziej wyraźnym punktów w historii gier wideo jest Asteroids. Wydana w roku 1979 przez Atari gra jest jednym z tych tytułów, które można uznać za kamień milowymi branży elektronicznej rozrywki, więc nie dziwota, że to właśnie Asteroid wpłynął tak mocno na ekipę z Binary Zoo Studios, że ich kolejne dzieło czerpie garściami z pierwowzoru autorstwa Atari.
Sam schemat rozgrywki nie zmienił się zbytnio na przestrzeni lat, nadal kierujemy stateczkiem którego rolą jest niszczenie latających po niewielkiej planszy asteroidów, ale jako że Echoes jest grą wydaną znacznie, znacznie później niż pierwowzór, to możemy spodziewać się większego urozmaicenia. I faktycznie, pierwsze co rzuca się w oczy to styl graficzny – klasyczne, wektorowe kształty zostały wymieszane z wizualnymi wodotryskami których nie powstydził by się niejeden klon Geometry Wars. Tak, oczy mogą Was rozboleć. Kolejną cechą, która różni Echoes od Asteroids, jest sposób poruszania się statkiem – zapomnijcie o niewygodnym i frustrującym ślizganiu się po czarnym lodzie, gdyż chłopaki z Binary Zoo Studios oddali w nasze ręce statek który idealnie oddaje ruchy wykonane za pomocą kontrolera (jak i klawiatury, jeśli nie posiadamy pada). Sama idea strzelania także została zmieniona, bowiem nie musimy kierować dziobu wehikułu idealnie w stronę w którą ma być oddany strzał. Podobnie jak w przytoczonym już wcześniej Geometry Wars, strzelać możemy w każdym z kierunków, niezależnie od pozycji kontrolowanego statku. Można by pomyśleć, że skoro oddano nam tak funkcjonalny statek w ręce, to przeciwnicy nie maja najmniejszych szans. Otóż nie.


Główne przeszkadzajki to nadal wszelakiej maści asteroidy: od najmniejszych, znikających po jednym strzale, po kolosy, które rozlatując się tworzą mniejsze asteroidy – jak w klasycznej grze Atari. Gra została podzielona na poziomy (osiągane przez zdobycie danej ilości punktów), dzięki czemu poznamy nowych przeciwników (dodawanych co poziom do istniejącej już puli) takich jak: czarne dziury, węże złożone z kilku części, czy też słońca prujące do nas seriami pocisków. Z czasem na ekranie robi się taki burdel, że ze zwykłym strzelaniem, pojedynczym pierdem, nie bylibyśmy w stanie przetrwać. I tu z pomocą przychodzą trzy przedmioty, które czasem zostawiają po sobie zniszczone asteroidy. Kolejno: znaczne ulepszenie strzału, swojego rodzaju bomba wypluwająca serię pocisków, oraz… odnowienie energii. Tak, w Echoes nie jesteśmy skazani na koniec gry po zderzeniu się z przeciwnikiem. Nasz statek dysponuje energią, która może być odnawialna właśnie poprzez zbieranie odpowiednich ikonek, jednak nie czyni to nas niepokonanymi, bo z każdą stratą energii tracimy także silę strzału. Więc – wbrew temu, co można myśleć – nie jesteśmy skazani na wygraną.

Nie jest żadną ujmą dla Echoes stwierdzenie, że gra jest połączeniem Asteroids z Geometry Wars, bo miks ten wyszedł zaskakująco dobrze, a nawet bardzo dobrze, gdyż cechą unikatową dla gry Binary Zoo Studios jest niesamowita dynamika, której na próżno szukać u wzorców. Świetnie dopasowana muzyka, przyjemna (i konfigurowalna) grafika, swoiste acziwmenty i niesamowita grywalność – Echoes w jednym zdaniu.
Pobierz Echoes.

Flew Fighter – brzydkie kaczątko

Wszyscy znamy baśń Hansa Christiana Andersena, w której, na przekór wszystkiemu, brzydkie kaczątko wyrasta na pięknego łabędzia. Historia ta jest zacna, ponadczasowa i wielce metaforyczna, ale… nie o niej chciałem napisać. Skąd więc ten wstęp? Otóż Flew Fighter jest taki jak to malutkie, paskudne kaczątko – na pierwszy rzut oka odrzuca prostacki i toporny design oraz brzydka grafika, ale jeśli damy tej grze trochę czasu, przekonamy się, że to naprawdę solidny, trudny i wielce zadowalający shmup.


Wyobraźcie sobie, że znana Wam historia gier wideo to tylko teza jakiegoś szaleńca, a same gry od zarania dziejów były przeznaczone tylko dla ludzi o ponadprzeciętnych zdolnościach manualnych. Pierwsze spotkanie z Space Invaders wywołuje atak epilepsji spowodowany lawiną pocisków, Pong jest tak szybki, że tylko wybrani potrafią nadążyć za kwadratową piłeczką, a Flew Fighter jest przedstawicielem gatunku manic shmup z konsoli NES i właśnie święci triumfy na top listach. Ludzie nie potrafią w wyjść z zachwytu nad złożonością ślicznie wykonanych układów pocisków, których zróżnicowanie i pomysłowość przyprawia o zawrót głowy. W recenzjach możemy wyczytać, że dodatkowe poziomy trudności są stworzone dla ludzi, w których ciałach płynie boska krew, a tryb, w którym walczymy tylko z bossami powinien być sprzedawany jako osobna gra. Także i muzyka zasłużyła na osobną wzmiankę, bo zachwyciła niemal każdego, kto przepada za dźwiękami w formie midi. W dużej mierze jest to zasługa niesamowitego boss battle theme, który towarzyszy graczowi przy walkach z niezliczoną ilością „szefów”. Mimo wielu „ochów i achów” grze dostało się jednak za brak jakiejkolwiek mechaniki, bo finalnie gra opiera się tylko i wyłącznie na strzelaniu, omijaniu ogromnej ilości cudnie wykonanych patternów i zrzucaniu bomby, kiedy pod tyłkiem robi się gorąco. Nie ma w grze absolutnie żadnego systemu scoringowego, mnożników, combosów, czy też innych szaleństw – jak czytamy. Średnia ocen w wyspecjalizowanych magazynach ilustrowanych wynosi coś około 7/10.

Mimo tego, że Flew Fighter to prosta konstrukcja, to jednak sądzę że warto dać szansę temu szkaradnemu kaczorkowi. A nóż okaże się, że to brzydkie maleństwo stanie się zadziwiająco zadowalającym, wirtualnym łabędziem, który dostarczy grającemu masę radości i satysfakcji.
Pobierz Flew Fighter.

 

Asougi – ESP Ra. De. dla mniej wymagających

CAVE i ESP Ra. De. jako inspiracja dla stworzenia shmupa? Ależ oczywiście! Pomysł jest świetny, teraz wystarczy tylko zrealizować go na odpowiednim poziomie. Czy drużyna stojąca za Asougi podołała zadaniu zrobienia gry, która choć w niewielkim stopniu może konkurować z dziełem CAVE? To zależy czego wymagać od darmowego klona, bo jeśli chcemy super grafiki, przemyślanego i głębokiego systemu oraz niesamowitej muzyki to Asougi nas nie zadowoli. Kiedy znów będziemy chcieli zagrać w dość solidną produkcję którą cechuje bezkompromisowość i wysoki poziom trudności to tak, znaleźliśmy grę która winna starczyć na parę wieczorów.


Do wyboru mamy dziewczyną oraz chłopaka; klasyczny podział na słabsze, ale rozchodzące się strzały (dzierlatka), oraz na mocniejsze, ale o mniejszym, poziomym zasięgu strzały (facet). Pomijając same prucie pociskami, bohaterowie dysponują takimi bajerami jak zatrzymanie przeciwników, wiązką która działa jak smoła (wszystko w jej zasięgu porusza się znacznie wolniej), tarczą (automatycznie używaną po trafieniu przez wrogie pociski) oraz bombą, która także działa jako tarcza. Jak widać, umiejętności jest dość sporo, a najciekawszą cechą Asougi jest to, że bossowie, z którymi przyjdzie się zmierzyć pod koniec każdej z pięciu plansz, także potrafią używać tych zdolności (smoła oraz zatrzymanie). Wiązka spowalniająca, zatrzymanie (która można zniwelować przy odpowiednim refleksie) plus odpowiedni pattern? Brzmi bardzo zachęcająco i wymagająco.
Same plansze nie są zbytnio ciekawe, a zwyczajni przeciwnicy nie zaskakują ani wykonaniem, ani tym bardziej stawianym wyzwaniem. Jedynym, sensownym powodem dla którego mamy przedzierać się przez tabuny przeciwników jest nazbieranie energii którą zużywamy przy okazji korzystania z zatrzymywania przeciwników oraz stawianiu spowalniającej wiązki. Można dość do wniosku, że twórcy wyczerpali zapas pomysłów przy samych bossach, a plansze zrobione są ot tak, żeby tylko były. Nie tylko tyczy się to samych przeciwników, ale głównie tego że sama walka na planszach jest strasznie mało dynamiczna i bardziej przypomina to klasyki z początku ery gier wideo, aniżeli napakowane akcją gry typu ESP Ra. De.

Asougi nie jest czymś wspaniałym, to pewne, ale dla samych starć z bossami naprawdę warto zagrać w tą grę i zobaczyć jak walka z tymi najtrudniejszymi potrafi być frustrująca.
Pobierz Asougi.

 

 

Hasło to plików to adres naszej strony: weirdstuff.honmaru.pl
Wielkie podziękowania dla mg oraz Dumiana za pomoc przy tworzeniu tego wpisu.

2 komentarze do “RO: Szmupowisko I”

Możliwość komentowania została wyłączona.