MDK Original Game Soundtrack

MDK należy zdecydowanie do produkcji pamiętnych, głęboko zaznaczonych w historii gier video. Gra stawiająca na niesamowicie wartkiej akcji, przeplatanej drobnymi zadaniami logiczno-taktycznymi, zarazem pełna odkrytych i ukrytych wątków humorystycznych. Cała otoczka fabularna jak i sama akcja ma miejsce w postapokaliptycznym świecie, nawiedzanym przez najeźdźców z kosmosu, którzy swoim zachowaniem i wyglądem dopełniają komiczną stronę fabuły i akcji. Z tego powodu od całości zionie wręcz nietypową, bo bardzo prostą groteską. Mimo że zapowiedź MDK, nie przyniosła większego zainteresowania wśród graczy, po premierze sprzedaż gry stopniowo, coraz gwałtowniej wzrastała. W branżowej prasie i internecie pojawiały się jak grzyby po deszczu, bardzo pozytywne recenzje, które dodatkowo wpłynęły na wzrost liczby kupujących. Najczęściej wymienianymi plusami MDK były: oszałamiająca grafika, przestrzenne lokacje, oryginalne rozwiązania, dynamiczna akcja oraz oczywiście groteskowy humor. Jednakże jako najważniejszy atut gry wymieniana była fenomenalna, wręcz epicka muzyka, porównywana z najsłynniejszymi ścieżkami filmowymi w historii. Wszystkie te czynniki wpłynęły na to że MDK, stała się grą kultową i bez precedensów zasługuje na to miano.

Komponowaniem ścieżki dźwiękowej zajęli się dwaj muzycy, którzy już wcześniej dali o sobie znać w branży, a ich kariery dopiero wchodziły na właściwy tor – Tommy Tallarico i Todd Dennis. Od początku wiadomo było, że nie ma to być popularna wówczas prosta oprawa stworzona na bazie syntetycznych dźwięków. Przedsięwzięcie było znacznie bardziej kompleksowe. Zarówno konspekt jak i skończony rozpis wyglądał zupełnie jak partytury kasowych, hollywoodzkich filmów. Produkcją ścieżki zajął się Tommy Tallarico. Ten doceniony już wcześniej artysta, nie spoczął na laurach i przygotował prawdziwy majstersztyk.

VCD2

„MDK Original Game Soundtrack” zawiera bardzo historyczną ścieżkę dźwiękową, nie tylko dla samych kompozytorów, ale dla całego wszechogółu związanego nie z samą muzyką z gier, ale grami jako całością. Po pierwsze jest to bowiem przypuszczalnie pierwsza oprawa muzyczna, stworzona na potrzeby gry z wykorzystaniem instrumentów orkiestry symfonicznej, niepodważalnie jednak najbardziej majestatyczna z tych pierwszych. Po drugie jest to na pewno jedna z pierwszych, przy której tworzeniu w większości korzystano z prawdziwych instrumentów muzycznych. 

Utwór pod wiele mówiącym tytule „Prologue” eksponuje całą zawartość ścieżki. Znajduje się w nim esencja wszystkiego z czym odbiorcy przyjdzie się spotkać podczas odsłuchiwania albumu. Tajemniczy początek powoli odkrywający upajające swoim „blaskiem” rozwinięcie, które przekształca się w epickie zakończenie, które tak naprawdę jest początkiem wszystkiego.

„Stranger Things”, „Facing the Inevitable”, „Gunter Planet” jak i znakomita większość utworów na albumie zawiera wiele nawiązań do muzyki filmowej lat 70-tych, 80-tych i 90-tych. Nie są to nawiązania przedstawione bezpośrednio, lecz bardzo przemyślnie wkomponowane i eksponowane w niesamowicie delikatny sposób. Nie wprawione ucho może utożsamiać poszczególne utwory z konkretnymi filmami, jednak bezpośrednie ich porównanie niweluje tą pozorność. Wszystkie te kompozycje są stworzone oryginalnie i po mistrzowsku dopięte na ostatni guzik.

Słuchając „The Enemy Among Us” i „Portrait of an Insane Asylum” czuje się dreszcze przechodzące po plecach. Nie są to utwory o tendencji głębokiego oddziaływania na psychikę, lecz ich patologicznie mroczna natura w prowadza w stan lekkiej euforii i niepokoju. Stylem utwory przypominają klasyczne filmy grozy, które w czasach obecnych nadal potrafią straszyć. 

Z kolei „An Upscale Affair” oraz „A Padded Cell” to utwory o zabarwieniu humorystycznym, których nie mogło zabraknąć w przypadku gry tak nastawionej na różne żartobliwe nawiązania. Bardzo przypominają znane motywy z przedstawień, seriali, filmów animowanych i groteskowych komedii. Jest to bardzo ciekawe odejście od tak poważnie nastawionej reszty.

„Dreaming of Victory” jest tu zdecydowanie najbardziej bezpośrednim i specyficznym utworem. Dobrym pomysłem było dodanie do znanego już repertuaru orkiestry symfonicznej charakterystycznych partii instrumentalnych – gitara w stylu latyno-amerykańskim i jazzowy fortepian. Jak wiadomo oba nurty potrafią się dobrze połączyć, co dało odpowiedni, subtelny efekt.

Zarówno w „Tribal Unity” i w „Cross Fire” pałeczkę pierwszeństwa przejmują instrumenty perkusyjne donośnych i energicznych brzmieniach. Pierwszy to „medley”, który przedstawia mieszaninę afrykańskich i południowo-amerykańskich rdzennych brzmień, połączonych entuzjastycznie syntetycznymi dźwiękami, akcentującymi etniczną atmosferę. Drugi jest o wiele bardziej gwałtowny,  jego charakter jest zdecydowanie chaotyczny, niosący ze sobą poczucie zagrożenia, czy też ucieczki przed czymś niebezpiecznym.

Album kończy się najbardziej wyróżniającym się wśród całości utworem. „MDK (Planet Trax Mix)” jest aranżacją wykonaną w mieszance popularnych zwłaszcza w drugiej połowie lat 90-tych styli Acid Techno i Hard Trance. Produkcją zajęli się dwaj znani w swoich branżach muzycy – Chris Hülsbeck, legenda wśród kompozytorów muzyki z gier oraz Jay Frog, niemiecki DJ, który współpracował już z wieloma artystami sceny techno. Mimo tego że remix ten nie pasuje zbytnio do reszty utworów, skomponowanych z odpowiednim rozmachem i zachowujących swoje granice w odpowiednich punktach, nie „plami” swoją odmiennością na tyle mocno, a żeby psuć przyjemność odsłuchiwania albumu. W swoim gatunku jest zdecydowanie powyżej przeciętnej, ponieważ nie przedstawia sobą ani trochę pospolitych, monotonnych tworów tego typu.

Oceniając cały album trudno się nawet na siłę dopatrzeć jakichkolwiek wad. Nie ma utworów, w których cokolwiek się powtarza oprócz stałego wyśmienitego poziomu kompozycji i wykonania. Wszystkich utworów bez wyjątku bardzo przyjemnie się słucha i na długo wbijają się w pamięć. Płyta, mimo ubiegłych lat, nadal jest dostępna na rynku i nic nie wpływa na to, żeby z niego zniknęła. Zasługuje na godne miejsce w audiotece każdego kolekcjonera muzyki z gier, czy konesera dobrej muzyki. Fakt że album nie sprzedaje się w ilościach hurtowych, tkwi jedynie w wygasłej już, niegdyś rwącej popularności tego tytułu i pojawienia się nowego pokolenia graczy. Naprawdę warto docenić ten tytuł.

Ocena: 10/10